ANETA SOSIŃSKA

 

FRANCJA NA PARYŻU SIĘ NIE KOŃCZY

Nawet ci, którzy nie przepadają za językiem francuskim, szybko polubili lekcje z Anetą Sosińską,
która do grona pedagogicznego „katolika” dołączyła niespełna rok temu.
Oprócz nauki gramatyki i słownictwa, ukazuje uczniom uroki Francji,
z którą łączy ją nie tylko znajomość języka.

 

Aneta Sosińska na lekcjach języka francuskiego zaraża uczniów miłością do Francji.

 

AGNIESZKA WASZKIEWICZ: Praca w szkole to dla pani nowość?

ANETA SOSIŃSKA: – W edukacji pracowałam krótko, zaraz po ukończeniu studiów.

Co potem?

– Francuzi poszukiwali kogoś ze znajomością języka, kto będzie kojarzył firmy, pomoże ulokować w Polsce produkcję odzieży, kto znajdzie zakład z odpowiednimi kompetencjami czy specjalizacją.

Dała się pani wciągnąć branży modowej.

– Pracuję w tej branży od 2000 roku. To ciekawe zajęcie. Są szkolenia, wyjazdy zagraniczne, podczas których sporo można zwiedzić, zobaczyć.

A jednak zdecydowała się pani na powrót do pracy w szkole…

– Mąż mnie namówił, żebym spróbowała. Niezbyt podobał mi się pomysł dojeżdżania z Torunia do Chełmna, ale postanowiłam zaryzykować.

Minął już prawie rok. Będzie pani nadal dojeżdżać?

– Będę! Szkoła daje mi pewną stabilizację. Poza tym bardzo podoba mi się panująca tu atmosfera, jednolite stroje wśród uczniów. Uważam, że mundurki to bardzo dobry pomysł.

Francuski nie jest łatwym przedmiotem. Dla większości uczniów jest to pierwszy kontakt z tym językiem.

– Najmłodsze dzieci szybko łapią nowy język. Nie mają takiej blokady, jak starsi. Nie boją się mówić. Staram się uczyć poprzez zabawę. Sporo mamy piosenek, krótkich wierszy, wyliczanek.

A starsi uczniowie?

– Oprócz gramatyki i słownictwa opowiadam im o kulturze, nawykach czy zwyczajach Francuzów.

O nowinki ze świata mody pytają?

– Nie pytają, bo nie wiedzą, że działam w tej branży (śmiech).

Zlecenia, które pani obsługuje to masowa produkcja czy raczej wysublimowane kolekcje?

– Współpracuję z różnymi firmami. Jedne specjalizują się tylko i wyłącznie w szyciu spódnic lub spodni, inne produkują bardzo drogą ekskluzywną bieliznę, która sprzedawana jest m.in. w Paryżu.

Mieliśmy też bardzo eleganckie ubrania do jazdy konnej. Tego typu kolekcje to zazwyczaj 20-30 egzemplarzy.

Trafiają się jakieś niecodzienne zlecenia?

– Na przykład suknie dla sióstr zakonnych, które Francuzi nazywają  szkaplerzami. Albo specjalistyczne ubrania dla osób z domu spokojnej starości. Produkcję zawsze zleca się z dużym wyprzedzeniem. Aktualnie realizujemy już zlecenia na zimową odzież, która do magazynów we Francji zacznie trafiać pod koniec czerwca.

Coś nas zaskoczy w sezonie zimowym, jeśli chodzi o francuskie trendy modowe?

– Cały czas mamy do czynienia z dużą różnorodnością. Jeszcze jakiś czas temu, to co było modne w danym sezonie we Francji, do nas docierało średnio za dwa lata. Aktualnie, w dobie zakupów internetowych nie ma już tak dużych różnic.

Zresztą, moda to jedno. Uważam, że w danym ubraniu trzeba przede wszystkim dobrze się czuć.

Na lekcjach zdarzają się pytania: po co nam ten francuski?

– Wyjaśniam uczniom, że język angielski mimo iż jest uniwersalny, to nie wszędzie będzie z niego pożytek. Na przykład Francuzi nie są zbyt skorzy do nauki języków obcych. Ze znajomością francuskiego łatwiej będzie też dogadać się w Portugalii czy w Belgii. Łatwiej będzie również nauczyć się języków włoskiego czy hiszpańskiego, bo mają taką samą gramatykę i zasady.

Jeśli wybierać się do Francji, co warto zobaczyć oprócz Paryża?

– Francja zdecydowanie na Paryżu się nie kończy.  Jest piękna i zróżnicowana. Warto odwiedzić Alzację, Prowansję, Bretanię czy Lazurowe Wybrzeże. A jeśli Paryż, to najlepiej w sierpniu. Wtedy Francuzi biorą urlopy i stolica pustoszeje.

Dziękuję za rozmowę.

NOT. AW